27 czerwca 2013

O: Każdy pić może, nie każdy powinien

    Witajcie! Oto i koniec nauki, bo wakacje, a jak wakacje to zacznę trochę więcej pisać ^^ To-coś stworzyłem kilka dni temu, z nudów... parka już znana kilku osobom, niedługo napiszę też regularne opowiadanie o nich.


    Z uwagą przyjrzałem się jednej pustej i dwóm pełnym butelkom przezroczystego płynu na stoliku w salonie. W chwili następnej zlustrowałem pewnego dziwacznej urody chłopaka, przewieszonego przez ramię fotela i dokańczającego właśnie czwartą butelkę. Zmrużyłem oczy, kiedy wreszcie mnie zauważył.
    - To moja wódka? – zapytałem, choć odpowiedź była oczywista.
    - Nieee… - Już po samym głosie Julsika mogłem stwierdzić, jak bardzo pijany jest.
    - Byłeś w moim pokoju? – zadałem kolejne pytanie, przybierając groźną minę.
    - Nie… - mruknął w odpowiedzi trochę mniej pewnie. – Napijmy się jeszcze! – zawołał ni stąd, ni zowąd, rzucając pustą butelką z impetem w podłogę. Drgnąłem na dźwięk tłuczonego szkła i zamknąłem oczy na chwilę, żeby go nie zamordować tu i teraz. To będzie dobra motywacja, żeby wreszcie zamontować ten zamek w szafce.
    Podszedłem do niego dość szybkim krokiem i zakryłem dłonią otwór nowootwartej butelki, nim zdążył się napić.
    - Tobie już wystarczy…
    Gdy tylko to powiedziałem, zrobił minę, jakby miał się rozpłakać. Wcale, a wcale to na mnie nie działało, co zauważył dość szybko.
    - Jesteś cwelem, Siergiej – stwierdził całkiem trzeźwo, wyrwał butelkę spod mojej dłoni i cisnął ją obok mojej głowy. Prawdopodobnie tym razem rozbiła się o ścianę. Stanąłem prosto i skrzyżowałem ręce, przyglądając się chłopakowi i analizując, co właściwie do mnie powiedział. Nie zdawał się jakoś wybitnie tym faktem przejęty, tylko sięgnął po ostatnią pełną flaszkę.
    - Kto cię nauczył takiego słownictwa? – Tym razem odebrałem mu szklane naczynie i uniosłem wysoko w górę. Szaman natychmiast wstał i chciał je z powrotem, ale przytrzymałem go drugą dłonią za ramię, by jego skakanie nie dawało efektu.
    - Ten… facet… co był z tą taką babą, której nie wyzywasz.. tak powiedział – wymamrotał, kiedy uznał, że faktycznie nie dosięgnie alkoholu. Mąż Tamary, to wszystko wyjaśnia. Policzę się z nim jeszcze za to. Chwilowo mam ważniejszy problem, który zaczął mnie drapać!
    - Zaraz rozbiję to na twojej czaszce! – zagroziłem, odchylając ramię z trzymanym przedmiotem trochę w tył. Chłopak odskoczył, zrobił „pazury” z palców dłoni i zawarczał na mnie, kończąc podłużnym sykiem.
    - Stanowczo, więcej nie pijesz. Wara do łóżka! – rozkazałem, odstawiając pełne naczynie na wysoką szafę w rogu pokoju. Po krokach uznałem, że Juls podszedł, a w następnej chwili uwiesił mi się na ramieniu.
    - Oczywiście, ale z toooobąąąą.
    Popatrzyłem na niego jakby zgłupiał do reszty. Co on właśnie powiedział?
    - Idź spać – jedyne, co dałem radę w tej chwili powiedzieć.
    - Teraz ja chcę w ciebie wejść – stwierdził. Zacisnąłem dłonie w pięści. Nigdy więcej alkoholu w jego pobliżu… nigdy.
    - Mam ochotę cię udusić, wiesz?
    Uśmiechnąłem się do niego przesłodko. To poskutkowało tym, że odskoczył, nim zdążyłem go złapać i popędził do drzwi wyjściowych z mieszkania. Pobiegłem za nim, jednak chyba za wolno, bo nie tylko zdążył rozkrzyczeć się na klatce schodowej, to ta stara prukwa otworzyła drzwi i przytuliła „wielce przerażonego Julianka”.
    - Co ty znowu robisz temu biednemu chłopcu, okrutniku?! – wydarła się, całkiem nieźle jak na te swoje pięćset lat. – I dałeś mu jeszcze alkohol! A teraz się nad nim znęcasz! Zobaczysz, zadzwonię na policję i pożałujesz, najwyższa pora! – krzyczała, a kiedy próbowałem się tylko zbliżyć to zaczynała machać wcześniej złapaną parasolką. Skrzywiłem się.
    Najwyższa pora się wyprowadzić. Chociaż nie, nie mam ochoty. Najlepiej wyprowadzić tę babę. Na cmentarz.
    - Chodź maleńki, zajmę się tobą, dostaniesz ciepłego mleka i odpoczniesz od tego pedofila – ostatnie słowo zaakcentowała, spoglądając na mnie.
    Skrzywiłem się mocno, kiedy zamknęła drzwi, zabierając ze sobą szamana. Ona naprawdę pożałuje. Szczeniak też.