11 stycznia 2014

O: Bo czasami jest za późno... (cz1)

    Stare opowiadanie, część pierwsza z dwóch ._. No comment. Powiem tylko, że to list.

Mój Nienawistniku…
    Nie wiem, od czego powinienem zacząć. Nie umiem nawet pisać listów. Mam tak wiele rzeczy do powiedzenia, a tak mało czasu. Mogę mieć tylko nadzieję, że zdążę powiedzieć Ci wszystko.
    To może tak… Skoro już zacząłeś czytać ten list, zapewne wiesz… A może i nie? Że już się więcej nie zobaczymy. A przynajmniej nie w tym świecie! Nie, nie życzę Twojej osobie nic złego. Nie potrafiłbym… Dobrze wiem, jakie są nasze relacje, ale to dlatego, że nigdy nie powiedziałem Ci pewnej rzeczy. To później, dobrze?
    Wiesz, dowiedziałem się wczoraj. Okropnie się bałem. Panikowałem i nie wiedziałem, co powinienem zrobić. To takie straszliwe uczucie, że niedługo stracisz wszystko. W tych ostatnich godzinach powinienem załatwić przynajmniej parę spraw i pożegnać się ze wszystkimi, prawda? Też tak myślałem, ale nie chcę, żeby byli przygotowani. Mam nadzieję, że zostanie po mnie coś w rodzaju żalu.
    Większość swojego czasu straciłem na przemyślenia. Przemyślenia na temat swojego życia. Wszystko, co zrobiłem, czego nie zrobiłem… nie żałuję niczego, prócz tego, że nie powiedziałem Ci najważniejszej rzeczy. Pewnie sobie myślisz „skoro miał czas pisać list, to czemu nie zadzwonił”? Chciałem, a świadomość, że potraktowałbyś mnie chłodno wcale mnie nie odstraszyła. W zasadzie chciałem po prostu wziąć taksówkę i pojechać prosto do Ciebie. Jednak nie mogłem. Nie mogłem Cię spotkać. Ponieważ, gdybym Cię spotkał, lęk by wrócił. Zacząłbym bać się tego,(litery stają się krzywe i mało czytelne) co niedługo nastąpi. Pragnąłbym, żeby to nie miało miejsca.
    Ciężko mi uwierzyć, że niedługo wszystko, co posiadam stanie się nic nie warte. Zastanawiam się czy to będzie przypominać sen? A może zapanuje wieczna ciemność? Haha! Za parę chwil się dowiem. Szkoda, że nie będę mógł już tego opowiedzieć.
    Dotarłeś do tego momentu czy już wyrzuciłeś ten skrawek papieru? Mam nadzieję, że nie nienawidzisz mnie aż tak. W zasadzie, dlaczego wszystko jest w tym stanie, w którym jest? Czy kiedyś nie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi? Pamiętasz na pewno, jak razem kradliśmy jabłka od tej starej zrzędy lub zniszczyliśmy piękne róże sąsiadki i zrzuciliśmy winę na tego dzieciaka na rowerku, który zawsze się z nas śmiał? Gdy ja sobie o tym przypominam, mimowolnie się uśmiecham.
    Ale wszystko się zmieniło. Czy to moja wina? A może Twoja? Nasza? Czy tamtej dziewczyny? Nie pamiętam już. Zaczęła boleć mnie głowa. Wciąż chcę powiedzieć Ci wiele rzeczy, ale piszę coraz wolniej. Ręka odmawia mi posłuszeństwa, a nawet nie tylko. Całe moje ciało zdaje się drętwieć.
    Oddycha mi się coraz trudniej, powinienem już kończyć, inaczej nie dam rady powiedzieć Ci najważniejszej rzeczy.
    Wiem, że ten świat był dla mnie dobry. Miejscami okrutny i złośliwy, ale cieszę się z każdej chwili mojego życia. To tyle. Żegnaj. Ja zawsze Cię k- (dalsza część stała się nieczytelna, w pewnym momencie czarna linia przejeżdża przez cały tekst, poza kartkę)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz