Gdy wszedł do domu, było wyjątkowo cicho.
Miał całkowitą pewność, że Siergiej jest w domu, ponieważ jego ciężkie buciory i zresztą buty Wikentija stały przy drzwiach. Julian zamknął za sobą drzwi, rozważając możliwe opcje. Wyszedł tylko dokupić sobie kakao i już zdążyli się pozabijać? Tak nie może być, zabijanie kundla to rola szamana!
Zdjął kozaki, rzucił swoją kurtkę w kąt, kakao na fotel w salonie i ruszył do pokoju Siergieja. Z wewnątrz usłyszał niezbyt skutecznie wstrzymywany śmiech i przystanął pod drzwiami.
- Spróbuj tylko być zbyt głośno, a osobiście wykopiesz sobie grób. - Zirytowany głos bruneta brzmiał jak coś, co Sheva chciał zobaczyć.
- Prze-... prszamm... - wydusił z siebie Wikentij. Potem drzwi otworzyły się z hukiem, a Julian ledwo odskoczył, żeby nie oberwać. Lebiediew pobiegł do łazienki, gdzie wybuchnął śmiechem.
Szaman zajrzał do środka. Podniósł brew na widok różowych majtek na tyłku Siergieja, a kiedy wszedł do środka zauważył również różowe pończochy. Wilk najwyraźniej go usłyszał, przerywając grzebanie w szafie i obrócił się.
- Och, kurwa, nie mogłeś też i tym razem postać w sklepie godzinę zanim się zdecydujesz, co chcesz? - Skrzywiona mina Rosjanina wyrażała więcej niż jego słowa.
- Bardzo... bardzo ładne... - Julian zakrył wierzchem dłoni usta, zaczynając rozumieć rozbawienie Wikentija. Zakrył zaraz twarz obiema dłońmi, zaczynając się śmiać. Od Siergieja usłyszał tylko niskie, niezadowolone warknięcie.
Kilka długich chwil zajęło szamanowi uspokojenie się. Otarł łzy z oczu i oparł dłonie na biodrach, lustrując niemal nagiego Smirnowa w różowym, koronkowym komplecie jeszcze raz. Ten skrzyżował ręce z niezadowoloną miną czekając, aż jego kochanek da mu święty spokój. Sheva dostrzegł, że jego policzki zrobiły się lekko czerwone z zażenowania lub złości. Wtedy też Julian znalazł idealny moment na wykorzystanie ostatnio poznanego przez niego słowa.
Pochylił się lekko w stronę Siergieja i posłał mu swój najbardziej irytujący uśmiech.
- Pedał - skomentował.
Oboje usłyszeli jak Wikentij, który właśnie stał w drzwiach znowu zaczął się śmiać.
- ... Pierdolę was obu, nigdy więcej nie zakładam się o żaden pieprzony mecz - warknął Smirnow, popchnął mocno Juliana, wywracając go na łóżko, po czym rzucił wyjętym wcześniej ze spodni paskiem w Lebiediewa.
Ostatecznie wyszedł z pokoju i zamknął się w łazience na następną godzinę będącą stawką zakładu.
***
Wikentij nalał szamanowi drugi kieliszek wódki, potem również sobie. Siedząc na kanapie razem opróżnili naczynia.- Na pewno jesteś pełnoletni? - zapytał szatyn, ledwo kojarząc czy chłopak miał dwadzieścia lat, czy tylko mu się wydawało.
- Nie wiem, ale podobno jestem tu nielegalnie - stwierdził Julian.
- Och.
- To skąd miałeś kobiece ciuchy przy sobie? - zapytał Sheva, kiedy napełniali trzecią kolejkę.
- W pracy dawali jakieś bezużyteczne prezenty. - Lebiediew wzruszył ramionami. - Moja żona nie nosi różu, mogłem to jakoś wykorzystać.
- Czemu Siergiej nie dostaje takich rzeczy?
- Pewnie dlatego, że nie ma żony.
- Myślisz, że mogę zostać jego żoną? - Opróżnili kieliszki po raz kolejny. Wikentij przyjrzał się młodszemu mężczyźnie z uwagą, zastanawiając się czy to alkohol, czy ten nie wiedział, o czym dokładnie mówi.
- Chyba we Francji - odpowiedział w końcu.
- Chère Madame, vous avez un beau cul - wymamrotal Julian, trochę nieprzytomnie. Alkohol działał na niego szybko. - Co ty na to, żebyśmy popili ulubionym whisky kundla?
Lebiediew roześmiał się.
- Jesteś okropny. Przynoś.
Absolutnie najlepsze, najdoskonalsze opowiadanie, jakie widziałam. Jestem wzruszon.
OdpowiedzUsuńPolecam. ~Wicu
(I jest słodkie i chcę, żeby byli szczęśliwi i skończyli na ślubnym kobiercu v: )
Upadłabym gdybym nie siedziała >XD 10/10 dobry motyw - Risu
OdpowiedzUsuń