24 listopada 2017

O: Wilk w pończochach

    Jakiś krótki szajs, który napisałem o Julianie i Siergieju do fanarta od friendsa. Nic ciekawego, ale lubię. Fanart znajduje się tutaj.

    Gdy wszedł do domu, było wyjątkowo cicho.
    ‎Miał całkowitą pewność, że Siergiej jest w domu, ponieważ jego ciężkie buciory i zresztą buty Wikentija stały przy drzwiach. Julian zamknął za sobą drzwi, rozważając możliwe opcje. Wyszedł tylko dokupić sobie kakao i już zdążyli się pozabijać? Tak nie może być, zabijanie kundla to rola szamana!
    ‎Zdjął kozaki, rzucił swoją kurtkę w kąt, kakao na fotel w salonie i ruszył do pokoju Siergieja. Z wewnątrz usłyszał niezbyt skutecznie wstrzymywany śmiech i przystanął pod drzwiami.
    ‎- Spróbuj tylko być zbyt głośno, a osobiście wykopiesz sobie grób. - Zirytowany głos bruneta brzmiał jak coś, co Sheva chciał zobaczyć.
    ‎- Prze-... prszamm... - wydusił z siebie Wikentij. Potem drzwi otworzyły się z hukiem, a Julian ledwo odskoczył, żeby nie oberwać. Lebiediew pobiegł do łazienki, gdzie wybuchnął śmiechem.
    ‎Szaman zajrzał do środka. Podniósł brew na widok różowych majtek na tyłku Siergieja, a kiedy wszedł do środka zauważył również różowe pończochy. Wilk najwyraźniej go usłyszał, przerywając grzebanie w szafie i obrócił się.
    ‎- Och, kurwa, nie mogłeś też i tym razem postać w sklepie godzinę zanim się zdecydujesz, co chcesz? - Skrzywiona mina Rosjanina wyrażała więcej niż jego słowa.
    ‎- Bardzo... bardzo ładne... - Julian zakrył wierzchem dłoni usta, zaczynając rozumieć rozbawienie Wikentija. Zakrył zaraz twarz obiema dłońmi, zaczynając się śmiać. Od Siergieja usłyszał tylko niskie, niezadowolone warknięcie.
    ‎Kilka długich chwil zajęło szamanowi uspokojenie się. Otarł łzy z oczu i oparł dłonie na biodrach, lustrując niemal nagiego Smirnowa w różowym, koronkowym komplecie jeszcze raz. Ten skrzyżował ręce z niezadowoloną miną czekając, aż jego kochanek da mu święty spokój. Sheva dostrzegł, że jego policzki zrobiły się lekko czerwone z zażenowania lub złości. Wtedy też Julian znalazł idealny moment na wykorzystanie ostatnio poznanego przez niego słowa.
    ‎Pochylił się lekko w stronę Siergieja i posłał mu swój najbardziej irytujący uśmiech.
    ‎- Pedał - skomentował.
    ‎Oboje usłyszeli jak Wikentij, który właśnie stał w drzwiach znowu zaczął się śmiać.
    ‎- ... Pierdolę was obu, nigdy więcej nie zakładam się o żaden pieprzony mecz - warknął Smirnow, popchnął mocno Juliana, wywracając go na łóżko, po czym rzucił wyjętym wcześniej ze spodni paskiem w Lebiediewa.
    ‎Ostatecznie wyszedł z pokoju i zamknął się w łazience na następną godzinę będącą stawką zakładu.

***
    Wikentij nalał szamanowi drugi kieliszek wódki, potem również sobie. Siedząc na kanapie razem opróżnili naczynia.
    ‎- Na pewno jesteś pełnoletni? - zapytał szatyn, ledwo kojarząc czy chłopak miał dwadzieścia lat, czy tylko mu się wydawało.
    ‎- Nie wiem, ale podobno jestem tu nielegalnie - stwierdził Julian.
    ‎- Och.
    ‎- To skąd miałeś kobiece ciuchy przy sobie? - zapytał Sheva, kiedy napełniali trzecią kolejkę.
    ‎- W pracy dawali jakieś bezużyteczne prezenty. - Lebiediew wzruszył ramionami. - Moja żona nie nosi różu, mogłem to jakoś wykorzystać.
    ‎- Czemu Siergiej nie dostaje takich rzeczy?
    ‎- Pewnie dlatego, że nie ma żony.
    ‎- Myślisz, że mogę zostać jego żoną? - Opróżnili kieliszki po raz kolejny. Wikentij przyjrzał się młodszemu mężczyźnie z uwagą, zastanawiając się czy to alkohol, czy ten nie wiedział, o czym dokładnie mówi.
    ‎- Chyba we Francji - odpowiedział w końcu.
    ‎- Chère Madame, vous avez un beau cul - wymamrotal Julian, trochę nieprzytomnie. Alkohol działał na niego szybko. - Co ty na to, żebyśmy popili ulubionym whisky kundla?
    ‎Lebiediew roześmiał się.
    ‎- Jesteś okropny. Przynoś.

2 komentarze:

  1. Absolutnie najlepsze, najdoskonalsze opowiadanie, jakie widziałam. Jestem wzruszon.
    Polecam. ~Wicu
    (I jest słodkie i chcę, żeby byli szczęśliwi i skończyli na ślubnym kobiercu v: )

    OdpowiedzUsuń
  2. Upadłabym gdybym nie siedziała >XD 10/10 dobry motyw - Risu

    OdpowiedzUsuń